Pełnomocnicy
Znajdz nas na Facebook

Myśl Polska
Rosja winna wszystkiemu…

Po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku dni, po ubiegłotygodniowej wypowiedzi prezydenta RP tuż przed rozpoczęciem szczytu NATO twierdzącej, że „sojusz nigdy nie był agresorem, nigdy nie był okupantem” z ust wysokiego przedstawiciela naszych władz publicznie padają słowa będące oczywistą i wyjątkowo rażącą nieprawdą historyczną.

Wtorkowa (12.7) wypowiedz ministra Antoniego Macierewicza w programie „Minęła dwudziesta” w TVP INFO wygłoszona przy okazji rocznicy masakry wołyńskiej zaczęła się nawet dość obiecująco. Szef MON stwierdził, że pomimo tragedii Wołynia, Polska nie może zrezygnować z popierania niepodległości Ukrainy, dodając równocześnie, że ukraińska niepodległość powinna być budowana na prawdzie historycznej. Chwilę później, minister polskiego rządu dodał: "(...)
Prawdziwym wrogiem, tym który rozpoczął, który użył część sił nacjonalistycznych, sił ukraińskich do tej straszliwej zbrodni ludobójstwa jest Rosja. Tam jest źródło tego straszliwego nieszczęścia” (za: ).

Nieustanne dopatrywanie się w każdej aktywności władz w Kijowie i elit politycznych nad Dnieprem „neobanderyzmu”, jak i przypisywanie narodowi ukraińskiemu kolektywnej winy za tragiczne wydarzenia sprzed ponad 70 lat jest dla mnie nie do zaakceptowania. Tak samo jednak nie do przyjęcia jest głoszenie w mediach publicznych przez wysokich rangą polityków oczywistych absurdów, mających się nijak do faktów i zwyczajnie nie szanujących zdrowego rozsądku swoich odbiorców. Nikt nie zamierza wybielać i relatywizować zbrodni popełnionych na Polakach i Ukraińcach przez stalinowskie kierownictwo ZSRR już od końca lat trzydziestych XX wieku.

Przypisywanie Moskwie bycia „źródłem zbrodni wołyńskiej”, przy nie wspomnieniu ani słowem o polityce hitlerowskich Niemiec, za których panowania na terenach Ukrainy Zachodniej doszło do tragedii polskich, czeskich, rosyjskich, żydowskich, ormiańskich, jak również ukraińskich mieszkańców Wołynia przeciwnych ideologii szowinistycznej – jest albo wyrazem gigantycznej ignorancji historycznej, albo świadomym rewizjonizmem, podobnym w swojej wymowie do twierdzeń, jakoby „źródłem II wojny światowej były polskie prowokacje wobec Niemców na Śląsku i w Gdańsku”. Nie mieszczących się w głowie insynuacji nie warto pewnie dłużej komentować, ale warto zapytać naszego ministra o trzy rzeczy:

1. Kiedy dokładnie miało miejsce użycie przez Rosję „części ukraińskich sił nacjonalistycznych” do zbrodni ludobójstwa? Powstałe pod koniec lat dwudziestych w Wiedniu struktury Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, podobnie jak inne organizacje opowiadające się za niepodległością Ukrainy były intensywnie zwalczane w całej Europie przez NKWD. Najgłośniejszym przykładem takich działań było zabójstwo przez radzieckie służby Jewhena Konowalca, przewodniczącego zarządu OUN w Rotterdamie w 1938 roku. Po zajęciu ziem zachodniej Ukrainy w wyniku agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, głosząca oficjalnie program walki z trzema wrogami Ukrainy: Polską, Rumunią i ZSRR zeszła do bardzo głębokiej konspiracji z obawy przed represjami NKWD. Wczesną jesienią 1940 roku niemal całe pozostające na ziemiach Ukrainy Zachodniej podziemne kierownictwo OUN zostało rozbite przez radzieckie służby, a duża cześć działaczy skazana w styczniu 1941 roku we Lwowie przez sądy ZSRR w tzw. procesie drugiej Egzekutywy OUN (inaczej zwanym "procesem 59") na kary śmierci lub długoletniego więzienia. W miarę swobodnie, ukraińskie organizacje nacjonalistyczne mogły działać po 1939 roku jedynie na terenach Małopolski znajdujących się pod okupacją hitlerowską. To w Krakowie przebywał wówczas Stepan Bandera i spora część działaczy Krajowego Zarządu OUN (Prowidu), i to tam w 1940 roku doszło do rozłamu w ruchu na frakcję banderowską i tzw. melnykowców.

2. Czy szefowi MON znane są opisywane wielokrotnie w literaturze przedmioty przypadki współpracy polskich oddziałów samoobrony na Wołyniu z partyzantką radziecką, a następnie postępujące wyzwalanie Wołynia spod terroru nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w wyniku nadciągającej ze wschodu od początków 1944 roku ofensywy Armii Czerwonej?

3. W końcu, czy przedstawicielowi rządu polskiego znane są najnowsze ustalenia historyków-specjalistów w dziedzinie relacji polsko-ukraińskich podczas II wojny światowej, Grzegorza Motyki i Grzegorza Hryciuka z Uniwersytetu Wrocławskiego odrzucające niepotwierdzone żadnymi dokumentami i badaniami hipotezy mówiące o podsycaniu szowinizmu ukraińskiego przez służby ZSRR?
Cóż, podobnie jak w przypadku twierdzeń o NATO „nie będącym agresorem i okupantem”, ciężko jest milczeć widząc, jak część polskich polityków chce na nowo napisać historię. Historię bynajmniej nie zbudowaną na prawdzie, ale na ideologicznych idiosynkrazjach.

Łukasz Kobeszko
fot. Wikipedia

Powrót na górę