Rozporządzenia i rozkazy wykonawcze wydane kilka godzin temu przez prezydenta i Dumę Państwową oznaczają bezpośrednią konfrontację USA-Rosja.
Rosjanie zapobiegną siłą próbom zestrzelenia ich samolotów nad Syrią; poleje się krew amerykańskich wojskowych – tvn24.pl
Zaledwie kilkanaście tygodni temu Rosja była o włos od otwartej, regularnej wojny z Ukrainą. Wtedy Putin nie zdecydował się jeszcze na bezpośrednią próbę sił i puścił płazem zabicie rosyjskich żołnierzy przez nacjonalistów ukraińskich. Obecnie, na skutek wydarzeń w Syrii i wokół tego kraju nie ma już chyba innego wyjścia jak podjąć rzuconą mu przez Amerykanów rękawicę. Utrata Syrii i jedynej bazy morskiej na Morzu Śródziemnym nie wchodzi w grę. Oznaczałoby to utratę statusu wielkiego mocarstwa i kompromitację mocnego człowieka Rosji.
Dekret Putina i związane z nim rozkazy wykonawcze
Formalnie rzecz biorąc dekret Putina dotyczy tylko wypowiedzenia amerykańsko-rosyjskiego układu w sprawie dwustronnej likwidacji części zapasów wzbogaconego plutonu. Z tego izotopu wykonuje się jądrowe głowice bojowe. W swoim dekrecie Putin stwierdza, że warunki jakie istniały w czasie jego podpisania (rok 2000) przestały istnieć, a polityka Stanów Zjednoczonych „zniweczyła wszelkie zaufanie między oboma krajami”.
W związku z tym autorytarny przywódca FR w porozumieniu z Radę Bezpieczeństwa Federacji oraz ze swoim parlamentem postawił szereg żądań pod adresem administracji waszyngtońskiej. Te żądania noszą charakter składającego się z wielu punktów ultimatum: unieważnienia sankcji i wszystkich antyrosyjskich ustaw, zwolnienia obywateli rosyjskich przetrzymywanych w więzieniach w USA, a także wycofania wojsk amerykańskich z Europy Wschodniej, w tym z Polski. W przypadku odmowy spełnienia tych żądań zostanie uruchomiony proces zastosowania umieszczonych na specjalnych listach środków odwetowych o charakterze gospodarczym, finansowo-walutowym i wojskowym. Związane z tym rozkazy wykonawcze zostały już sformułowane i zatwierdzone przez prezydium parlamentu. Ogólne dane na ten temat wyciekły (przeciek kontrolowany?) do rosyjskiej prasy.
Rosja użyła superbroni, aby zabić amerykańskich oficerów
Jak doniosła kilka dni temu irańska agencja prasowa FARS rosyjskie okręty wojenne wystrzeliły trzy naprowadzane przez sztuczną inteligencję rakiety samosterujące typu Kalibr. Ich celem był, ośrodek zachodnich doradców wojskowych wspierających wojujących islamistów w Syrii. W wyniku uderzenia na ten ośrodek, mieszczący się w Dar-ez-Zaur na wschód od Aleppo, miało zginąć ponad dwudziestu amerykańskich, brytyjskich, katarskich i izraelskich specjalistów w dziedzinie prowadzenia wojen zastępczych.
Strona amerykańska współwinna gwałtownemu zaostrzeniu sytuacji wokół Syrii
Ta operacja miała stanowić odwet za zabicie od 60 do 83 syryjskich żołnierzy pod Deir-ez-Zor przez amerykańskie samoloty bojowe (12 IX). Zarazem sygnał, że dalsze podobne posunięcia zostaną odparte albo pomszczone przy użyciu sił zbrojnych. Najnowsze decyzje polityczne najwyższych władz Rosji stanowią natomiast odpowiedź na zerwanie rokowań genewskich w sprawie Syrii przez stronę amerykańską oraz słowa rzecznika Departamentu Stanu – admirała Kirby, na temat możliwości utraty przez Rosję dalszych śmigłowców i samolotów nad Syrią. Uznano to za „pośrednią groźbę”. Rzecznik Ministerstwa Obrony w Moskwie – gen. Konaszenkow, dał do zrozumienia, że może nastąpić fizyczna likwidacja wszystkich amerykańskich specjalistów wojskowych w Syrii i innych miejscach w pobliżu tego kraju. Jak domniemywa rosyjska prasa byłaby to część działań zmierzających do uniemożliwienia tzw. umiarkowanej opozycji wobec reżimu Asada przeciwlotniczych zestawów rakietowych produkcji amerykańskiej i ich operacyjnego użycia.
Wielka polityka światowa weszła zatem ostatecznie w fazę zimnej wojny, która niebawem może zamienić się w gorącą. Być może wymiana ciosów między USA a Rosją ma już miejsce w tej chwili. Być może Putin postanowił dać Jankesom nauczkę w postaci zestrzelonych samolotów, wziętych do niewoli pilotów itp. rzeczy. Być może częścią tej konfrontacji staną się krwawe zamachy w Warszawie. Niestety, ale nie można już tego wykluczyć.
Pokerowe ultimatum Putina
Wczorajsze radykalne ultimatum prezydenta Putina pod adresem USA jest zaskakujące i ryzykowne. Na tle racjonalnych dotąd zachowań oraz ogólnie trzeźwej polityki zagranicznej Rosji oceniam je negatywnie.
Decyzja o wstrzymaniu wykonywania rosyjsko-amerykańskiego porozumienia z 2000 roku o współpracy w utylizacji plutonu sygnalizuje gotowość do przyspieszenia oraz intensyfikacji prac nad własnym arsenałem jądrowym przez Rosję, a zatem zwiększa ryzyko wybuchu wojny o niewyobrażalnych dla świata następstwach. Tego jednak potępiać jeszcze nie można, bo broń jądrowa w ogóle służy jak dotąd wszystkim stronom (i oby tylko tak zostało zawsze) do wzajemnego straszenia się i mobilizowania opinii publicznej. Sama decyzja jest też zasadniczo dobrze uzasadniona. Kreml słusznie wskazuje na zagrożenie strategicznej stabilności w wyniku ciągu nieprzyjaznych działań USA wobec Rosji i niewypełniania przez Amerykę zobowiązań wynikających z porozumienia. Putin nie wyklucza zresztą możliwości powrotu Rosji do porozumienia, jednak stawia Amerykanom sześć bardzo twardych warunków:
(1) Muszą zredukować liczebność sił zbrojnych USA i infrastrukturę wojskową na terytoriach państw przyjętych do NATO po 1 września 2000 roku (Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja, Słowenia, Rumunia i Bułgaria) do poziomu sprzed wejścia w życie porozumienia.
(2)USA muszą anulować tzw. ustawę Magnitskiego z 2012 roku, która wprowadza indywidualne sankcje polityczne, w tym zakaz wjazdu do USA i zamrożenie kont bankowych, wobec rosyjskich funkcjonariuszy imiennie oskarżonych o udział w doprowadzeniu do śmierci w moskiewskim więzieniu Siergieja Magnitskiego, żydowskiego prawnika obsługującego amerykański fundusz Hermitage Capital.
(3)Muszą anulować antyrosyjską wymowę i konkretne fragmenty w przyjętej ustawie „o wsparciu wolności Ukrainy” z 2014 roku, która upoważnia rząd USA do udzielenia Ukrainie wsparcia politycznego, gospodarczego i wojskowego „dla obrony przed agresją ze strony Rosji”.
(4)Muszą anulować wszelkie sankcje -polityczne i finansowe – przeciwko osobom fizycznym i prawnym z Rosji z 2014 roku oskarżonym przez USA o wspieranie agresywnej polityki Kremla wobec Ukrainy.
(5)USA muszą zrekompensować Rosji straty poniesione w związku z nałożonymi na nią sankcjami, a także „wymuszonymi” rosyjskimi kontrsankcjami przeciw USA (może tu chodzić o kilkanaście do kilkudziesięciu miliardów dolarów).
(6)USA muszą przedstawić Rosji konkretny plan nieodwracalnej i weryfikowalnej utylizacji plutonu objętego omawianym porozumieniem.
Warunki postawione przez Rosję są zaskakujące. Są na tyle ogólnikowe, nierównej wagi, chaotyczne i niedopracowane, że robią wrażenie postawionych w pośpiechu i niepoważnie, bez głębszego związku ze sprawą utylizacji plutonu, a raczej po to, by sformułować listę rosyjskich pretensji pod adresem USA i podsumować w ten sposób bilans obu kadencji ustępującego prezydenta Obamy.
Warunki Kremla są jednak tak radykalne i daleko idące, że trudno przypuścić, aby Rosja liczyła na ich wykonanie tak jak są postawione, zwłaszcza przez ustępującą administrację. W rzeczywistości są one dla Ameryki niemożliwe do przyjęcia. Musiałoby to bowiem oznaczać w szczególności:
Ad (1) wycofanie się przez USA (i zapewne NATO) ze wszystkich decyzji o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu (w tym państw bałtyckich i Polski) podjętych od 2014 roku, w tym rezygnację z rotacyjnej obecności sił USA w Rumunii i Bułgarii, a także dezaktywację bazy systemów antyrakietowych w rumuńskim Deveselu i rezygnację z budowy podobnej instalacji w Redzikowie.
Ad (3) uznanie de facto, że Krym jest częścią Rosji, a reszta Ukrainy i innych państw poradzieckich (zapewne z wyjątkiem państw bałtyckich) jest strefą wpływów Rosji, zaś środkowoeuropejscy członkowie NATO, w tym Polska, są strefę buforową wewnątrz Sojuszu o szczególnym reżimie bezpieczeństwa, który będzie musiał być uzgodniony z Rosją.
Ad (4) (5) zaniechanie wywierania presji politycznej i ekonomicznej na Rosję w formie sankcji i uznanie tej polityki za błędną.
Powstaje zatem pytanie: dlaczego trzeźwa dotychczas, ostrożna i dalekowzroczna Rosja, mająca wielkie doświadczenie i doskonałe przygotowanie dyplomatyczne stawia przeciwnikowi aż tak karkołomne warunki? Trudno mi znaleźć lepsze wytłumaczenie tego posunięcia, niż dramatyczną i pilną potrzebę interwencji w kampanię wyborczą w USA na miesiąc przed głosowaniem (8 listopada). Taki krok Kremla, który jest zresztą kolejnym w ciągu zdarzeń z obydwu stron świadczących o pogarszaniu się stosunków rosyjsko-amerykańskich, ma zademonstrować jałowość i daremność antyrosyjskich działań USA, w tym zwłaszcza najnowszych prób Waszyngtonu wywarcia politycznej presji na Moskwę w sprawie Syrii. Chodzi tu o wyraźne obarczenie ustępującej administracji Obamy (a więc i kandydującej na prezydenta byłej sekretarz stanu Hillary Clinton), odpowiedzialnością za zły stan stosunków rosyjsko-amerykańskich. To właśnie twierdzi także Donald Trump, kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta, którego Rosja de facto popiera.
Warunki te można zresztą traktować jako listę strategicznych rosyjskich interesów z celowo zawyżonym pułapem żądań, stanowiących punkt wyjścia dla przyszłego strategicznego przetargu z nową administracją USA (od 20 stycznia 2017 roku), na który liczy Moskwa w razie zwycięstwa Donalda Trumpa. Przy tej okazji – badając reakcje obozu republikanów – Moskwa zapewne chce przetestować już teraz gotowość Trumpa do takiego przetargu. Kreml sugeruje tym samym, że realizacja przynajmniej części przedstawionych warunków mogłaby doprowadzić do normalizacji stosunków rosyjsko-amerykańskich, a w perspektywie nawet ustanowienia między nimi ograniczonego partnerstwa. Rosja spodziewa się zapewne, że na taką ofertę jest branie w USA.
Bez wątpienia w rosyjskim ultimatum jest także silny wątek wewnętrzny. Poprzez rzucenie takiego wyzwania globalnemu rywalowi chodzi tu o demonstrację mocarstwowej asertywności ze strony Moskwy. W ten sposób Putin wykorzystuje antyamerykańskie resentymenty obecne w znacznej części rosyjskiego społeczeństwa dla wzmocnienia poparcia dla siebie i Kremla oraz dla dodatkowej legitymizacji swej władzy, potrzebnej zwłaszcza w warunkach pogorszenia się sytuacji gospodarczej w Rosji.
W polityce zagranicznej prezydenta Putina jest sporo nagłych, zaskakujących i radykalnych działań, które jak dotąd zwykle prowadzą do korzystnego dla Rosji rozwoju sytuacji. Tym razem jednak tak pokerowe ultimatum może się wiązać z dużym politycznym ryzykiem. Jest w nim jednocześnie niekonstruktywność, agresywna postawa i zawyżone ambicje geostrategiczne, co może zostać wykorzystane zarówno w USA, jak i w Europie przez zwolenników twardszego kursu wobec Rosji. Nawet Trump może zhardzieć. To, iż prezydent Putin zdecydował się na takie ryzyko, świadczy z jednej strony o tym, jak wielką stawką z punktu widzenia Moskwy są wybory prezydenckie w USA, a z drugiej, że sytuacja jest rzeczywiście poważna, ale jej rosyjska ocena sugeruje mimo wszystko szanse powodzenia takiej polityki. Oj, Ławrow będzie teraz miał co robić! (BJ)
Powrót na górę